Ono mogło nie żyć

-Czasem rodzi się takie maleńkie dziecko. Nie oddycha, wydaje się, że nie przeżyje. Zdarza się często, że trzeba dziecko reanimować i ono powraca do życia. Jest to duża satysfakcja - mówi pani doktor Anita Sawicka-Żołnierczyk, ordynator oddziału noworodków szpitala w Krośnie.

Pani ordynator Anita Sawicka-Żołnierczyk z kilkuminutowym noworodkiem

Pani ordynator zajmuje się dzieckiem od momentu podwiązania pępowiny i opiekuje się nim przez trzy-cztery dni w przypadku, gdy jest zdrowe. Gdy występują powikłania, dziecko przenosi się na intensywną terapię, bada się je, obserwuje, podaje leki i kroplówki.

Neonatologia to nauka o najmłodszym dziecku, które nazywa się noworodkiem (od urodzenia do pierwszego miesiąca życia). Gdy rodzi się malutkie dziecko i jest zdrowe, nie wymaga ono leczenia czy intensywnej terapii, ale wymaga diagnostyki w kierunku wad wrodzonych. Nieleczone mogą doprowadzić do śmierci czy do ciężkich powikłań. Żeby na samym początku rozpoznać te wady jak najwcześniej, potrzebny jest sprzęt.

Zwykle 20% dzieci rodzi się z zaburzeniami. Najczęstszymi wadami wrodzonymi są zaburzenia oddychania oraz zakażenia. W krośnieńskim szpitalu przeprowadza się badanie słuchu u wszystkich noworodków, co jest zasługują wsparcia finansowego Wielkiej Orkiestry. To ewenement na skalę światową.

-To zasługa Wielkiej Orkiestry, że mamy aparat do badania słuchu i prawie każdemu dziecku po urodzeniu robimy takie badanie. W kierunku wad serca robimy przesiewowe badanie u malutkich dzieci i do tego jest potrzebny sprzęt. Gdy później wykrywamy jakąś nieprawidłowość potrzebne jest badanie USG serca. Takie badanie robimy pożyczając aparat z oddziału kardiologicznego. Przydałby się nam właśnie taki sprzęt, ale jest to nieosiągalne - stwierdza ze smutkiem pani ordynator.

-Natomiast gdy dziecko rodzi się chore bądź z wadami, w stanie zagrażającym życiu - co się zdarza to mamy pododdział intensywnej terapii. Tam posiadamy dość dobry sprzęt, ale wiadomo, że mógłby być jeszcze lepszy. Takie dziecko wkłada się do inkubatora, by zapewnić mu odpowiednią temperaturę i odpowiednie oddychanie. Jeżeli dziecko samo nie może oddychać wtedy podłączamy je do respiratora. Musimy monitorować takie dziecko, więc trzeba mu podłączać kardiomonitor i pulsoksymetr. Podajemy kroplówki przez pompy infuzyjne, więc te pompy też są nam potrzebne.

Zapytana o to czy taki sprzęt jest drogi, pani doktor Sawicka-Żołnierczyk wymienia w przybliżeniu ceny: inkubator kosztuje około 200 tys., kardiomonitor - 20 tys., pulsoksymetr - 8 tys., pompa infuzyjna - około 15 tysięcy.

-Mieliśmy taką malutką dziewczynkę. Na samym początku wydawało się, ze w ogóle nie będzie żyć. Długo walczyliśmy o jej życie. Obecnie poszła do pierwszej klasy. Jedna z moich koleżanek widziała ją ostatnio w sklepie z babcią. Głośno krzyczała, wszystko chciała wiedzieć. Taka rezolutna.

-Dawniej gdy dziecko miało wadę serca, umierało. Teraz istnieją możliwości przeżycia, są leki, które podtrzymują życie do momentu, aż zostanie przekazane na oddział kardiochirurgii, gdzie są operowane i wtedy mogą przeżyć... - rozmowę przerywa telefon, pani ordynator jest pilnie wzywana. Na świat wybiera się wcześniak! Pani ordynator znika nam z oczu. Chwilę później obserwujemy bieg położnej z noworodkiem w ręku, tuż za którą biegnie nasza rozmówczyni. Nie spodziewaliśmy się, że będziemy świadkami takiego wydarzenia.

Doktor Sawicka-Żołnierczyk pozwala nam wejść i przyjrzeć się dziecku, które urodziło się dosłownie przed kilkoma minutami. Leży w inkubatorze, łapczywie łyka powietrze. Wydaje się, że próbuje otworzyć oczy, że chce żyć za wszelką cenę. Chłopczyk.

-Teraz się urodziło takie malutkie dziecko. Urodził się i nie oddychał. Obecnie jest w inkubatorze, tymi rurami idzie tlen - tłumaczy nam nasza rozmówczyni. Jesteśmy wzruszeni. Pytamy czy z dzieckiem będzie wszysko w porządku. - Nie wiem - pada odpowiedź.

-Moja praca jest bardzo stresująca, bo każdy mały błąd może spowodować duże następstwa, jak śmierć czy kalectwo, którym dziecko obciążone będzie na całe życie. - Zapytana jaki sprzęt najbardziej jest potrzebny pani doktor odpowiada - Nie mamy stanowiska do intensywnej terapii, brakuje nam kardiomonitorów, bo mamy tylko jeden, pompy, pulskoksymetry. Wszystkiego brakuje.

-Malutkie dziecko jest zdane na człowieka, lekarza czy pielęgniarkę. Jednak także na sprzęt, który jest konieczny, by je uratować - dodaje pani ordynator z nadzieją myśląc o zbliżającym się finale Wielkiej Orkiestry.